2017
(15 styczeń 2018)
Jak już pewnie zauważyliście (jeśli w ogóle ktoś tam jest) - cóż, całkiem dawno mnie tu nie było (no co ty nie powiesz). Nie chcę znowu obiecywać, że będę coś wrzucać regularnie itd., bo nie wiem co będzie i nie chcę niczego obiecywać.
Ok, dosyć gadania i zabieramy się za podsumowanie roku 2017 - ale nie będzie ono książkowe ;).
W ubiegłym roku wydarzyło się niby niewiele, ale patrząc z perspektywy czasu zdarzyło się bardzo, bardzo dużo.
- założyłam bloga i mimo, że nie prowadziłam go regularnie, uważam to za niezłe osiągnięcie.
- Szczególnie ważną dla mnie rzeczą było wzięcie psa, bez którego z pewnością nie poradziłabym sobie w tamtym czasie i nadal tkwiłabym w bagnie depresji - z którą również sobie poradziłam.
- Spełniłam jedno ze swoich największych marzeń (niestety tego nie doceniłam), czyli odważyłam się wsiąść i pojechać na koniu. Lekcje kontynuowałam przez długo, długo, niestety w ciągu ostatniego miesiąca nie miałam zbytnio możliwości - mam jednak nadzieję, że na wiosnę znowu zacznę.
- Przekłułam uszy... po raz czwarty. W tym samym miejscu, żeby nie było. Niby nie jest to nic fenomenalnego, ale całkiem miło to wspominam.
- Założyłam instagrama i nie wstydziłam się wstawiać tam zdjęć (no dobra, może trochę).
- Schudłam, chociaż nie było to moim noworocznym postanowieniem.
- Zmieniłam szkołę, która rzekomo była dla mnie toksyczna, jednak chodziłam do niej tak mało, że nie zdążyłam tego zauważyć. W każdym razie chodzę teraz do innej.
- Zaczęłam szukać swojej prawdziwej pasji i nadal to robię. Oczywiście jest to proces żmudny
(aż mi się Żmudź i Unia personalna skojarzyła, takie życie), ale damy radę ;D.
- Walczę - ze sobą i lenistwem. No i różnymi innymi rzeczami. Psychiką. W każdym razie i bądź co bądź pokonuję własne lęki itp. itd.
- Nie wstydzę się tego, kim jestem i zaczynam akceptować samą siebie (a nawet czasem się lubię).
- Zmieniłam się, bo przecież ludzie się zmieniają.
Pewnie tych rzeczy jest wiele, wiele więcej, ale na chwilę obecną nic nie przychodzi mi do głowy. Dajcie znać, jak u Was minął 2017 i dlaczego jesteście z siebie zadowoleni (bo przecież jesteście, prawda?)
Do przeczytania!
Kasia
Ps.: pamiętajcie, że Was uwielbiam.
Komentarze
Prześlij komentarz